*Ross*
Upuściłem książki, gdy nauczyciel poinformował mnie o tym, że dyrektor mnie do siebie wzywa. Byłem pewien, że nic nie przeskrobałem, ale mimo wczystko moje serce zaczęło bić o wiele szybciej. Pozbierałem wszystkie książki i włożyłem je do plecaka, po czym zarzucając go na ramię ruszyłem w kierunku sekretariatu. Stojąc przed drzwiami poprawiłem kołnierzyk i odetchnąłem, chcąc chociaż odrobinę się uspokoić, po czym nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Dyrektor porządkował jakieś papiery, ale podniósł wzrok, gdy tylko usłyszał moje kroki. Ruchem głowy polecił mi bym usiadł, więc tak zrobiłem. Widząc jego łagodne spojrzenie, mówiące, że wszystko jest w porządku, zdenerwowanie opuściło mnie jak za dotknięciem magicznej różdżki. Rozluźniłem się na krześle i czekałem aż mężczyzna wyjawi mi powód mojego przyjścia.
-Czekamy na jeszcze jedną osobę - odezwał się, zerkając na zegarek. - Powinna się zaraz pojawić.
W mojej głowie od razu pojawiło się jedno imię. Laura. Przez długi okres czasu nie widziałem jej w szkole. Pytałem nauczycieli, czy nic nie wiedzą, ale oni zbywali mnie, jakby ich to w ogóle nie obchodziło czy nie dziwiło. Byłem ciekawy, czy spotkaliśmy się tu by wyjaśnić to zajście. Jednak żadne z nas nawet nie poruszyło tego tematu.
Po pewnym czasie, ktoś wszedł do pomieszczenia i usiadł na krześle obok mnie. Oczywiście, że była to Laura. Kamień spadł mi z serca, gdy ją zobaczyłem. Żyła. Była wyluzowana, ale też zdziwiona. Najwidoczniej tak samo jak ja nie miała pojęcia o czym będziemy rozmawiać.
-Po co nas pan wzywał? - zapytała od razu, pewnie chciała mieć już to z głowy. - Jeżeli chodzi o moją nieobecność na uczelni to z tego, co mi wiadomo, rozmawiał pan z moją siostrą.
-Jestem pełny podziwu. - Cień uśmiechu pojawił się na twarzy mężczyzny. - Nauczyłaś się, że powinnaś się zwracać do mnie per "pan". Zaklaskałbym, ale teraz nie czas na to.
Odłożył papiery, które wcześniej trzymał w dłoniach, wziął łyka herbaty i zlustrował naszą dwójkę spojrzeniem. Odchrząknął, po czym zaczął mówić.
-Wątpie, by twoje zachowanie uległo poprawie. Zresztą podobnie jak twoje oceny. Masz ogromne zaległości. - westchnął dyrektor, patrząc na Laurę.
-I co w związku z tym?
-Mam nadzieję, Ross - Mężczyzna zignorował dziewczynę i zwrócił się do mnie - Że pamiętasz jak kilka miesięcy temu prosiłem cię, byś ją pilnował. Moja prośba nadal jest aktualna. Dodatkowo chciałbym, żebyś pomógł jej w nauce.
-Myślę, że pan pamięta o tym jak wspominałam, że nie potrzebuję niańki - mruknęła brunetka, starając się panować nad emocjami. - Jestem także pewna, że moja siostra opowiadała panu o mnie, podczas waszej rozmowy. Wątpie, by mówiła o jakimś moim chamskim zachowaniu po powrocie.
-Masz rację - przytaknął dyrektor. - Jednak nie wiesz jednego. Twoja siostra prosiła mnie byśmy mieli na ciebie oko. Boi się, że to twoja nagła zmiana może szybko minąć. Więc jak Ross? Będziesz aniołem stróżem naszej jakże pilnej uczennicy?
Oboje zaczęli się we mnie wpatrywać. Byłem pewny, że ta decyzja jest dość ważna. Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale nagle zapragnąłem opiekować się nią. Spojrzałem jej w oczy i zgodziłem się. Wyglądała tak jakby nie potrafiła zrozumieć tego, co powiedziałem. Nie docierało to do niej.
-Nie zgadzam się - warknęła i wstała, zarzucając sobie plecak na ramie, po czym wyszła trzaskając drzwiami.
Dyrektor zachował się tak jakby oczekiwał takiego rozwinięcia się akcji. Miałem wrażenie, że bawi go ta sytuacja. Przez moment siedziałem jak wryty. Miałem ochotę jebnąć sobie z liścia za to, że się zgodziłem. Mogłem odmówić i wtedy wszystko, by było w porządku. A tymczasem zgadzając się ściągnąłem na siebie ogromne niebezpieczeństwo.
Wstałem z miejsca i zabierając swój plecak z podłogi, ruszyłem ku drzwiom. Miałem nacisnąć klamkę, ale zamiast tego odwróciłem się, by spojrzeć na dyrektora. Mężczyzna obserwował każdy mój ruch, jakby oczekiwał, że zrobię coś ciekawego. A ja zadałem tylko jedno pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi.
-O co panu chodzi?
*Laura*
Weszłam do klasy jakby nigdy nic. Od razu wszystkie spojrzenia, skierowały się na mnie. Nic sobie z tego nie zrobiłam. Doszłam do swojego miejsca i usiadłam, po czym położyłam nogi na ławce. Oblizałam wargi, rozglądając się dookoła. W klasie zapanowała grobowa cisza. Nagle lekcja, którą prowadził nauczyciel stała nie ważna, bo wielka Laura Marano raczyła pojawić się po długiej nieobecności i zrobić zaskakujące wejście spóźniając się na lekcję. Śmieszne. Przecież nikt nie był zaskoczony moim spóźnieniem czy nieobecnością. Każdy się dziwił tym, że jeszcze mnie nie wywalono ze szkoły. W sumie mnie też dziwiło to, że mnie nie wyrzucili.
-Witamy, Marano - mruknął profesor. - Cieszymy się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością.
-Ależ to nic takiego dla mnie - zaśmiałam się.
-Prosiłbym byś usiadła normalnie jak człowiek.
-A czy ja jestem człowiekiem? Podobno opowiada się w pokoju nauczycielskim, że jakaś małpa ze mnie.
-To przynajmniej zachowuj się jak wychowana małpa.
Wybuchnęłam śmiechem, po czym spełniłam prośbę nauczyciela, ale nie zamierzałam uważać na lekcji. Rzucałam samolocikami w uczniów siedzących przede mną i pisałam smsy. Nie kryłam się z tym, że używałam telefon na zajęciach, nauczyciele już do tego przywykli i nie zwracali na to uwagi, więc korzystałam z tego. Przez kolejne godziny, siedziałam cicho na lekcjach, za co profesorowie zapewne dziękowali w myślach. Nie miałam nastroju na głupoty. Chciałam jak najszybciej wyjść ze szkoły, by spotkać się z bandą i powalić w worek treningowy, by wyładować swoje nerwy, spowodowane spotkaniem z dyrciem. Odetchnęłam z ulgą, gdy na ostatniej lekcji zadzwonił tak bardzo zbawienny dla mnie dzwonek. Powolnym krokiem, powłóczając nogami, szłam w kierunki drzwi wyjściowych. Zaczęłam rozkoszować się powietrzem, gdy tylko znalazłam się na dworze. Niestety mój relaks podczas spaceru do domu nie potrwał zbyt długo.
-Lau! - Usłyszałam wrzask za sobą, niechętnie obróciłam się. - Zaczekaj!
-Czekam, czekam - mruknęłam, niezadowolona.
Ross dobiegł do mnie cały zdyszany. Wyjaśnił mi później, że szukał mnie po całej szkole, myśląc, że będę chciała, przeczekać w środku, do momentu aż on wyjdzie. Oczywiście udawałam, że słucham go z zainteresowaniem, a on w to wierzył.
-Nie mów do mnie Lau - warknęłam, gdy zwrócił się tak do mnie po raz kolejny.
-Chcę mówić do ciebie Lau - oznajmił spokojnie.
Zatrzymałam się
-Nie jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam, panując nad swoimi emocjami. - Dlatego nie mów tak do mnie.
-Ja uważam inaczej.
Nie chciałam płakać przy nim, dlatego zagryzłam wargi. Spojrzałam mu w oczy. Nagle poczułam się jak dawniej. Patrzył na mnie z dawnymi iskierkami w oczach. Pokręciłam głową.
-Przestań - odpowiedziałam. - Zapomnijmy o tym temacie. - Zaczęłam iść.
-Lau. - Chłopak złapał mnie za dłoń. - Odbudujmy naszą przyjaźń.
Znów spojrzałam w jego oczy. Kiedyś kochałam jego czekoladowe tęczówki.
-Nie chcę. - Wyrwałam mu swoją rękę. - Zrozum, że najchętniej zapomniałabym o tym, że cię znam.
W jego oczach wyczytałam, że zraniłam go, ale nie przejęłam się tym. Cierpiałam bardziej od niego, więc mógłby nawet się popłakać na moich oczach, a ja patrzyłabym na to z obojętnym wyrazem twarzy. A przynajmniej miałam nadzieję, że tak bym się zachowała.
-Dobrze - odparł, po chwili. - Chodźmy.
Szliśmy w ciszy. Ross podprowadził mnie pod same drzwi. Powiedział, że przyjdzie o 18:00, żeby zobaczyć z czym sobie nie radzę. Nie słuchał, gdy mówiłam, że nie potrzebuję jego korepetycji. Zaklnęłam pod nosem, gdy zniknął z mojego pola widzenia, po czym weszłam do domu.
Upuściłem książki, gdy nauczyciel poinformował mnie o tym, że dyrektor mnie do siebie wzywa. Byłem pewien, że nic nie przeskrobałem, ale mimo wczystko moje serce zaczęło bić o wiele szybciej. Pozbierałem wszystkie książki i włożyłem je do plecaka, po czym zarzucając go na ramię ruszyłem w kierunku sekretariatu. Stojąc przed drzwiami poprawiłem kołnierzyk i odetchnąłem, chcąc chociaż odrobinę się uspokoić, po czym nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Dyrektor porządkował jakieś papiery, ale podniósł wzrok, gdy tylko usłyszał moje kroki. Ruchem głowy polecił mi bym usiadł, więc tak zrobiłem. Widząc jego łagodne spojrzenie, mówiące, że wszystko jest w porządku, zdenerwowanie opuściło mnie jak za dotknięciem magicznej różdżki. Rozluźniłem się na krześle i czekałem aż mężczyzna wyjawi mi powód mojego przyjścia.
-Czekamy na jeszcze jedną osobę - odezwał się, zerkając na zegarek. - Powinna się zaraz pojawić.
W mojej głowie od razu pojawiło się jedno imię. Laura. Przez długi okres czasu nie widziałem jej w szkole. Pytałem nauczycieli, czy nic nie wiedzą, ale oni zbywali mnie, jakby ich to w ogóle nie obchodziło czy nie dziwiło. Byłem ciekawy, czy spotkaliśmy się tu by wyjaśnić to zajście. Jednak żadne z nas nawet nie poruszyło tego tematu.
Po pewnym czasie, ktoś wszedł do pomieszczenia i usiadł na krześle obok mnie. Oczywiście, że była to Laura. Kamień spadł mi z serca, gdy ją zobaczyłem. Żyła. Była wyluzowana, ale też zdziwiona. Najwidoczniej tak samo jak ja nie miała pojęcia o czym będziemy rozmawiać.
-Po co nas pan wzywał? - zapytała od razu, pewnie chciała mieć już to z głowy. - Jeżeli chodzi o moją nieobecność na uczelni to z tego, co mi wiadomo, rozmawiał pan z moją siostrą.
-Jestem pełny podziwu. - Cień uśmiechu pojawił się na twarzy mężczyzny. - Nauczyłaś się, że powinnaś się zwracać do mnie per "pan". Zaklaskałbym, ale teraz nie czas na to.
Odłożył papiery, które wcześniej trzymał w dłoniach, wziął łyka herbaty i zlustrował naszą dwójkę spojrzeniem. Odchrząknął, po czym zaczął mówić.
-Wątpie, by twoje zachowanie uległo poprawie. Zresztą podobnie jak twoje oceny. Masz ogromne zaległości. - westchnął dyrektor, patrząc na Laurę.
-I co w związku z tym?
-Mam nadzieję, Ross - Mężczyzna zignorował dziewczynę i zwrócił się do mnie - Że pamiętasz jak kilka miesięcy temu prosiłem cię, byś ją pilnował. Moja prośba nadal jest aktualna. Dodatkowo chciałbym, żebyś pomógł jej w nauce.
-Myślę, że pan pamięta o tym jak wspominałam, że nie potrzebuję niańki - mruknęła brunetka, starając się panować nad emocjami. - Jestem także pewna, że moja siostra opowiadała panu o mnie, podczas waszej rozmowy. Wątpie, by mówiła o jakimś moim chamskim zachowaniu po powrocie.
-Masz rację - przytaknął dyrektor. - Jednak nie wiesz jednego. Twoja siostra prosiła mnie byśmy mieli na ciebie oko. Boi się, że to twoja nagła zmiana może szybko minąć. Więc jak Ross? Będziesz aniołem stróżem naszej jakże pilnej uczennicy?
Oboje zaczęli się we mnie wpatrywać. Byłem pewny, że ta decyzja jest dość ważna. Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale nagle zapragnąłem opiekować się nią. Spojrzałem jej w oczy i zgodziłem się. Wyglądała tak jakby nie potrafiła zrozumieć tego, co powiedziałem. Nie docierało to do niej.
-Nie zgadzam się - warknęła i wstała, zarzucając sobie plecak na ramie, po czym wyszła trzaskając drzwiami.
Dyrektor zachował się tak jakby oczekiwał takiego rozwinięcia się akcji. Miałem wrażenie, że bawi go ta sytuacja. Przez moment siedziałem jak wryty. Miałem ochotę jebnąć sobie z liścia za to, że się zgodziłem. Mogłem odmówić i wtedy wszystko, by było w porządku. A tymczasem zgadzając się ściągnąłem na siebie ogromne niebezpieczeństwo.
Wstałem z miejsca i zabierając swój plecak z podłogi, ruszyłem ku drzwiom. Miałem nacisnąć klamkę, ale zamiast tego odwróciłem się, by spojrzeć na dyrektora. Mężczyzna obserwował każdy mój ruch, jakby oczekiwał, że zrobię coś ciekawego. A ja zadałem tylko jedno pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi.
-O co panu chodzi?
*Laura*
Weszłam do klasy jakby nigdy nic. Od razu wszystkie spojrzenia, skierowały się na mnie. Nic sobie z tego nie zrobiłam. Doszłam do swojego miejsca i usiadłam, po czym położyłam nogi na ławce. Oblizałam wargi, rozglądając się dookoła. W klasie zapanowała grobowa cisza. Nagle lekcja, którą prowadził nauczyciel stała nie ważna, bo wielka Laura Marano raczyła pojawić się po długiej nieobecności i zrobić zaskakujące wejście spóźniając się na lekcję. Śmieszne. Przecież nikt nie był zaskoczony moim spóźnieniem czy nieobecnością. Każdy się dziwił tym, że jeszcze mnie nie wywalono ze szkoły. W sumie mnie też dziwiło to, że mnie nie wyrzucili.
-Witamy, Marano - mruknął profesor. - Cieszymy się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością.
-Ależ to nic takiego dla mnie - zaśmiałam się.
-Prosiłbym byś usiadła normalnie jak człowiek.
-A czy ja jestem człowiekiem? Podobno opowiada się w pokoju nauczycielskim, że jakaś małpa ze mnie.
-To przynajmniej zachowuj się jak wychowana małpa.
Wybuchnęłam śmiechem, po czym spełniłam prośbę nauczyciela, ale nie zamierzałam uważać na lekcji. Rzucałam samolocikami w uczniów siedzących przede mną i pisałam smsy. Nie kryłam się z tym, że używałam telefon na zajęciach, nauczyciele już do tego przywykli i nie zwracali na to uwagi, więc korzystałam z tego. Przez kolejne godziny, siedziałam cicho na lekcjach, za co profesorowie zapewne dziękowali w myślach. Nie miałam nastroju na głupoty. Chciałam jak najszybciej wyjść ze szkoły, by spotkać się z bandą i powalić w worek treningowy, by wyładować swoje nerwy, spowodowane spotkaniem z dyrciem. Odetchnęłam z ulgą, gdy na ostatniej lekcji zadzwonił tak bardzo zbawienny dla mnie dzwonek. Powolnym krokiem, powłóczając nogami, szłam w kierunki drzwi wyjściowych. Zaczęłam rozkoszować się powietrzem, gdy tylko znalazłam się na dworze. Niestety mój relaks podczas spaceru do domu nie potrwał zbyt długo.
-Lau! - Usłyszałam wrzask za sobą, niechętnie obróciłam się. - Zaczekaj!
-Czekam, czekam - mruknęłam, niezadowolona.
Ross dobiegł do mnie cały zdyszany. Wyjaśnił mi później, że szukał mnie po całej szkole, myśląc, że będę chciała, przeczekać w środku, do momentu aż on wyjdzie. Oczywiście udawałam, że słucham go z zainteresowaniem, a on w to wierzył.
-Nie mów do mnie Lau - warknęłam, gdy zwrócił się tak do mnie po raz kolejny.
-Chcę mówić do ciebie Lau - oznajmił spokojnie.
Zatrzymałam się
-Nie jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam, panując nad swoimi emocjami. - Dlatego nie mów tak do mnie.
-Ja uważam inaczej.
Nie chciałam płakać przy nim, dlatego zagryzłam wargi. Spojrzałam mu w oczy. Nagle poczułam się jak dawniej. Patrzył na mnie z dawnymi iskierkami w oczach. Pokręciłam głową.
-Przestań - odpowiedziałam. - Zapomnijmy o tym temacie. - Zaczęłam iść.
-Lau. - Chłopak złapał mnie za dłoń. - Odbudujmy naszą przyjaźń.
Znów spojrzałam w jego oczy. Kiedyś kochałam jego czekoladowe tęczówki.
-Nie chcę. - Wyrwałam mu swoją rękę. - Zrozum, że najchętniej zapomniałabym o tym, że cię znam.
W jego oczach wyczytałam, że zraniłam go, ale nie przejęłam się tym. Cierpiałam bardziej od niego, więc mógłby nawet się popłakać na moich oczach, a ja patrzyłabym na to z obojętnym wyrazem twarzy. A przynajmniej miałam nadzieję, że tak bym się zachowała.
-Dobrze - odparł, po chwili. - Chodźmy.
Szliśmy w ciszy. Ross podprowadził mnie pod same drzwi. Powiedział, że przyjdzie o 18:00, żeby zobaczyć z czym sobie nie radzę. Nie słuchał, gdy mówiłam, że nie potrzebuję jego korepetycji. Zaklnęłam pod nosem, gdy zniknął z mojego pola widzenia, po czym weszłam do domu.