~Brooke~
Wpatrywałem się w ich nieziemskie tyłki, przygryzając delikatnie dolną wargę. Jestem pewien, że jednocześnie uśmiechałem się niegrzecznie. W mojej głowie przewijała się masa różnych myśli. Sam byłem zaskoczony seksownością swojej wyobraźni. Dziewczyna właśnie miała rozpiąć swój biustonosz, ale moje myśli rozpłynęły się, gdy poczułem uderzenie ścierką w twarz. Z wściekłością w oczach spojrzałem na Chrisa.
-Nawet w moich myślach cały czas kończę na staniku! - wrzasnąłem oburzony. - Zlitowałbyś się!
-Zabraniam ci tak myśleć o nich.
-Dlaczego? - jęknąłem zrozpaczony.
-Po pierwsze: jedna z nich to moja siostra - wyliczał. - A po drugie: To nasze przyjaciółki i są dla nas jak siostry, więc to nieetyczne.
-Wiele rzeczy, które robimy są nieetyczne - mruknąłem. - Ale dalej je robimy...
-Zabraniam.
Spojrzałem się na chłopaka miną zbitego szczeniaka. Pamiętam, że gdy Victoria tak robiła to działało. Brunet zamiast powiedzieć "Ok, dobra rób co chcesz", znów walnął mi ścierą w twarz.
-Wracaj do pracy.
Odwrócił się, a ja pokazałem mu język, po czym wziąłem do ręki następny talerz i zacząłem go szorować. Rocky, który płukał naczynia obok mnie śmiał się ze mnie i nie potrafił przestać. Wiedziałem, że gdy zacznę go uspokajać to tylko pogorszę sprawę, ale wkurwiał mnie niemiłosiernie. Niewiele myśląc wyjąłem broń zza paska i przyłożyłem mu do skroni. Chłopak od razu spoważniał. Obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z miną typu "wiem, że nie naciśniesz spustu".
-Stary, jesteś młodszy ode mnie - westchnął brunet. - Mogę się z ciebie trochę pośmiać.
-Ale ja jestem bardziej doświadczony w gangu - warknąłem. - Szanuj mnie i wiedz, że umiem korzystać z tej broni.
-Wiem o tym, ale nie zapominaj, że gdy Vicky była w sytuacji zagrożenia to ja użyłem tej broni.
Tym zdaniem wygrał. Schowałem rewolwer za pasek, tam gdzie jego miejsce i wróciłem do pracy jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca. Chłopak dobrze wiedział, że żadne z nas nie może sobie wybaczyć tamtego wydarzenia. Stał się pewniejszy w naszych "szeregach". Znaczyło to, że w czasie innnych zleceń nie będzie siedział w jednym kącie z podkulonym ogonem. Cieszyło mnie to, ale wkurwiał mnie z tym, że wiedział jak zamknąć mi dziób. Drzwi od kuchni otworzyły się i stanęły w nich dziewczyny. Przęłknąłem ślinę na ich widok, by się opanować. Były kelnerkami i nosiły seksowne uniformy. Krótkie czarne spódniczki to coś co lubię...
-Mam dość - warknęła ze złością Laura i opadła na krzesło. - Dlaczego nie znaleźliśmy innej kryjówki tyle jakiś debilny bar?! Jestem klepana po tyłku minimum dziesięć razy dziennie i tyle samo razy muszę się panować, żeby nie wyciągnąć spluwy i ich wszystkich nie pozabijać!
-To dobre miejsce - odezwał się Chris. - Nikt tu nas nie będzie szukał, gliny nawet nie pomyślą, że wielki gang może się ukrywać w czymś takim.
-Wiesz ja też nie pomyślałabym, że kiedyś będziemy przebywać w takiej melinie - burknęła Victoria. - Charlie powinna odpoczywać, a zamiast tego przez trzy miesiące biega z kuflami piwa i stara się być miła dla tych alkoholików!
-Trzy miesiące - mruknąłem pod nosem. - Tyle tu już siedzimy.
-Nie moglibyśmy już wrócić? Przecież napewno już o nas zapomnieli - wtrącił się Rocky. - Tylko moja rodzina nie zapomniała...
-Powtarzam to Chrisowi. - Vicky wskazała na swojego brata. - Prędzej znajdą nas, szukając Rocky'ego niż grupkę przestępców
-Jeszcze tydzień - westchnął Chris.
-Co? - wymsknęło się każdemu z nas.
-Za tydzień wrócimy. Ben wymyślił wytłumaczenie na naszą nieobecność. Zdobywa dla nas rzeczy, które pomogą nam to wyjaśnić.
Zgodnie kiwnęliśmy głową zadowoleni, dając znak, że rozumiemy. Każde z nas wróciło do pracy, powtarzając sobie, że musimy wytrzymać jeszcze tylko 7 dni.
~Vanessa~
Zakręciło mi się w głowie. Szybko pobiegłam do łazienki, żeby obmyć twarz wodą i otworzyć okno, by odetchnąć świeżym powietrzem. Starałam się uspokoić oddech, udało mi się to po kilku minutach. Czułam się źle, bardzo źle. Moje samopoczucie pogarszało się z każdym dniem. Nie dziwiło mnie to. W końcu to normalne, gdy człowiek śpi trzy godziny na dobę. Za bardzo się zamartwiałam Laurą. Nie tym, że policja sądzi, iż jest wielką przestępczynią. Bardziej martwiło mnie to, że nie dawała żadnego znaku życiu. Ani jednej głupiej karteczki czy głupiego smsa. Obwiniałam się o to, że to moja wina. Zaczęłam się nienawidzić, bo zrozumiałam jaką byłam egoistką - na początku najbardziej wystraszyłam się tym, co pomyślą sobie w pracy, dopiero potem zdałam sobie sprawę, że mogę już nigdy nie zobaczyć mojej siostry.
-Za dużo tego wszystkiego - wyszeptałam chlapiąc w siebie zimną wodą. - Za dużo pracy, za dużo myśli...
Przepracowywałam się. Brałam masę pracy do domu odkąd zniknęła Laura, żeby skupić swoje myśli na czymś innym. Czasem mi to wyszło, czasem nie. Były momenty, gdy za bardzo tęskniłam za siostrą i popełniałam błędy. Przez to dostałam już kilka pouczeń od szefa. Zlewałam je. Po raz pierwszy miałam głęboko w dupie jego zdanie, ale wystraszyłam sie, gdy powiedział, że mogę stracić pracę.
-Wszystko w porządku? - spytała Louise, nowa pracownica, dopiero sie wszystkiego uczy.
-Tak, tak - odpowiedziałam, ścierając łzy, które bez mojej woli spłynęły po moich policzkach i spróbowałam się uśmiechnąć, ale chyba nie wyszło mi to najlepiej.
-Ness, jesteś dla mnie jak siostra - wyznała, a ja zamarłam. - Możesz mi powiedzieć wszystko, chciałabym ci pomóc.
-Nie chciałabyś takiej siostry jak ja - odparłam. - Jestem egoistyczną pracocholiczką, która ma w dupie uczucia innych, bo jej praca jest najważniejsza.
-Nieprawda. - Louise podeszła do mnie. - Może i byłaś taka, ale zmieniłaś się. Chodzi o twoją siostrę, prawda?
Kiwnęłam głową.
-Jestem pewna, że wróci do domu prędzej czy później. - Dziewczyna uśmiechnęła się. - Będzie cała i zdrowa, w jednym kawałku.
-Jak możesz być tego taka pewna? Wszystko jest możliwe...
-Moja intuicja mi tak podpowiada. Bądź dobrej myśli.
-Postaram się.
Louise uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno. Przez krótki czas siedziałyśmy w ciszy. Ona głaskała mnie po głowie, a ja starałam się nie rozpłakać. Czułam się jak dziecko, które zraniło się i stara się pokazać, że jest silne.
-Pomogę ci z pracą - powiedziała nagla blondynka. - Jeśli razem się za to weźmiemy szybciej się z tym uporasz.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się i pierwszy raz od kilku miesięcy pomyślałam, że może wszystko się jakoś ułoży... Błąd - że NAPEWNO się wszystko ułoży.
~Ross~
-Oj wiecie, że on potrafi tak zrobić! Lubi się zabawić! Pewnie pojechał gdzieś na motorze, żeby odpocząć od tego wszystkiego, a wy niepotrzebnie się martwicie - wtrąciłem się do rozmowy.
Miałem dosyć. Rocky już raz pojechał na miesiąc na hawaje. Było tak samo jak teraz - nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje, gdzie jest i czy żyje. Wrócił opalony i z ledwie jednym zadrapaniem, bo gamoń się wywrócił i otarł się kamień. Nie mówię, że się nie martwiłem! Ale no ludzie, byłem dobrej myśli, a oni od razu pisali jakieś czarne scenariusze.
-Ross jak możesz? - Delly spojrzała na mnie zaskoczona. - A jak mu się coś stało? Ktoś go porwał?
-Jakby go porwali to jestem pewien, że szybko by go nam zwrócili...
-Ross! - skarcił mnie Riker. - Przestań!
-A bo to pierwszy raz jest taka sytuacja? - spytałem. - Błagam was... Przestańcie.
-Okay, to nie jest pierwszy raz kiedy gdzieś wybył i nie wiemy gdzie - przyznał mi rację Ellington. - Ale pierwszy raz trwa to tak długo.
-Rzeczywiście trwa to trochę, ale może się świetnie bawi? Z hawai wrócił jak mu się atrakcje skończyły
-Popieram Rossa, mam dość już ciągłych rozmyślań o tym, czy czasem nie stało się mu coś złego - poparł mnie Ryland. - W sumie nie dziwię się Rocky'emu, bo zauważacie go tylko wtedy, gdy trzeba napisać nową piosenkę, a tak to zachowujecie się jakby go nie było. Tylko ja, Ross i Ell cały czas spędzamy z nim czas. Ogarnęlibyście się trochę!
-Fakt - przyznała Rydel, - Riker, oni mają rację.
-Chyba mu skopę dupsko jak wróci - mruknął najstarszy. - Ja będę zwracał tak na niego uwagę aż mu zbrzydnę!
-Ej bez przemocy!
-A kto mówi o przemocy? Będzie moim młodszym braciszkiem, będę tak o niego dbał, że już nigdy nie ucieknie żeby zwrócić na siebie uwagę.
-Prędzej ucieknie od ciebie - zaśmiał się Ryland
Zaśmiałem się. W środku byłem zestresowany i zły. Laura też zniknęła niedawno, nikt nie wiedział, co się z nią dzieje. Ponoć tak samo jak Rocky nieraz znikała. Byłem zły na siebie, bo bardziej martwiłem się o Lau niż o brata.
Wpatrywałem się w ich nieziemskie tyłki, przygryzając delikatnie dolną wargę. Jestem pewien, że jednocześnie uśmiechałem się niegrzecznie. W mojej głowie przewijała się masa różnych myśli. Sam byłem zaskoczony seksownością swojej wyobraźni. Dziewczyna właśnie miała rozpiąć swój biustonosz, ale moje myśli rozpłynęły się, gdy poczułem uderzenie ścierką w twarz. Z wściekłością w oczach spojrzałem na Chrisa.
-Nawet w moich myślach cały czas kończę na staniku! - wrzasnąłem oburzony. - Zlitowałbyś się!
-Zabraniam ci tak myśleć o nich.
-Dlaczego? - jęknąłem zrozpaczony.
-Po pierwsze: jedna z nich to moja siostra - wyliczał. - A po drugie: To nasze przyjaciółki i są dla nas jak siostry, więc to nieetyczne.
-Wiele rzeczy, które robimy są nieetyczne - mruknąłem. - Ale dalej je robimy...
-Zabraniam.
Spojrzałem się na chłopaka miną zbitego szczeniaka. Pamiętam, że gdy Victoria tak robiła to działało. Brunet zamiast powiedzieć "Ok, dobra rób co chcesz", znów walnął mi ścierą w twarz.
-Wracaj do pracy.
Odwrócił się, a ja pokazałem mu język, po czym wziąłem do ręki następny talerz i zacząłem go szorować. Rocky, który płukał naczynia obok mnie śmiał się ze mnie i nie potrafił przestać. Wiedziałem, że gdy zacznę go uspokajać to tylko pogorszę sprawę, ale wkurwiał mnie niemiłosiernie. Niewiele myśląc wyjąłem broń zza paska i przyłożyłem mu do skroni. Chłopak od razu spoważniał. Obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z miną typu "wiem, że nie naciśniesz spustu".
-Stary, jesteś młodszy ode mnie - westchnął brunet. - Mogę się z ciebie trochę pośmiać.
-Ale ja jestem bardziej doświadczony w gangu - warknąłem. - Szanuj mnie i wiedz, że umiem korzystać z tej broni.
-Wiem o tym, ale nie zapominaj, że gdy Vicky była w sytuacji zagrożenia to ja użyłem tej broni.
Tym zdaniem wygrał. Schowałem rewolwer za pasek, tam gdzie jego miejsce i wróciłem do pracy jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca. Chłopak dobrze wiedział, że żadne z nas nie może sobie wybaczyć tamtego wydarzenia. Stał się pewniejszy w naszych "szeregach". Znaczyło to, że w czasie innnych zleceń nie będzie siedział w jednym kącie z podkulonym ogonem. Cieszyło mnie to, ale wkurwiał mnie z tym, że wiedział jak zamknąć mi dziób. Drzwi od kuchni otworzyły się i stanęły w nich dziewczyny. Przęłknąłem ślinę na ich widok, by się opanować. Były kelnerkami i nosiły seksowne uniformy. Krótkie czarne spódniczki to coś co lubię...
-Mam dość - warknęła ze złością Laura i opadła na krzesło. - Dlaczego nie znaleźliśmy innej kryjówki tyle jakiś debilny bar?! Jestem klepana po tyłku minimum dziesięć razy dziennie i tyle samo razy muszę się panować, żeby nie wyciągnąć spluwy i ich wszystkich nie pozabijać!
-To dobre miejsce - odezwał się Chris. - Nikt tu nas nie będzie szukał, gliny nawet nie pomyślą, że wielki gang może się ukrywać w czymś takim.
-Wiesz ja też nie pomyślałabym, że kiedyś będziemy przebywać w takiej melinie - burknęła Victoria. - Charlie powinna odpoczywać, a zamiast tego przez trzy miesiące biega z kuflami piwa i stara się być miła dla tych alkoholików!
-Trzy miesiące - mruknąłem pod nosem. - Tyle tu już siedzimy.
-Nie moglibyśmy już wrócić? Przecież napewno już o nas zapomnieli - wtrącił się Rocky. - Tylko moja rodzina nie zapomniała...
-Powtarzam to Chrisowi. - Vicky wskazała na swojego brata. - Prędzej znajdą nas, szukając Rocky'ego niż grupkę przestępców
-Jeszcze tydzień - westchnął Chris.
-Co? - wymsknęło się każdemu z nas.
-Za tydzień wrócimy. Ben wymyślił wytłumaczenie na naszą nieobecność. Zdobywa dla nas rzeczy, które pomogą nam to wyjaśnić.
Zgodnie kiwnęliśmy głową zadowoleni, dając znak, że rozumiemy. Każde z nas wróciło do pracy, powtarzając sobie, że musimy wytrzymać jeszcze tylko 7 dni.
~Vanessa~
Zakręciło mi się w głowie. Szybko pobiegłam do łazienki, żeby obmyć twarz wodą i otworzyć okno, by odetchnąć świeżym powietrzem. Starałam się uspokoić oddech, udało mi się to po kilku minutach. Czułam się źle, bardzo źle. Moje samopoczucie pogarszało się z każdym dniem. Nie dziwiło mnie to. W końcu to normalne, gdy człowiek śpi trzy godziny na dobę. Za bardzo się zamartwiałam Laurą. Nie tym, że policja sądzi, iż jest wielką przestępczynią. Bardziej martwiło mnie to, że nie dawała żadnego znaku życiu. Ani jednej głupiej karteczki czy głupiego smsa. Obwiniałam się o to, że to moja wina. Zaczęłam się nienawidzić, bo zrozumiałam jaką byłam egoistką - na początku najbardziej wystraszyłam się tym, co pomyślą sobie w pracy, dopiero potem zdałam sobie sprawę, że mogę już nigdy nie zobaczyć mojej siostry.
-Za dużo tego wszystkiego - wyszeptałam chlapiąc w siebie zimną wodą. - Za dużo pracy, za dużo myśli...
Przepracowywałam się. Brałam masę pracy do domu odkąd zniknęła Laura, żeby skupić swoje myśli na czymś innym. Czasem mi to wyszło, czasem nie. Były momenty, gdy za bardzo tęskniłam za siostrą i popełniałam błędy. Przez to dostałam już kilka pouczeń od szefa. Zlewałam je. Po raz pierwszy miałam głęboko w dupie jego zdanie, ale wystraszyłam sie, gdy powiedział, że mogę stracić pracę.
-Wszystko w porządku? - spytała Louise, nowa pracownica, dopiero sie wszystkiego uczy.
-Tak, tak - odpowiedziałam, ścierając łzy, które bez mojej woli spłynęły po moich policzkach i spróbowałam się uśmiechnąć, ale chyba nie wyszło mi to najlepiej.
-Ness, jesteś dla mnie jak siostra - wyznała, a ja zamarłam. - Możesz mi powiedzieć wszystko, chciałabym ci pomóc.
-Nie chciałabyś takiej siostry jak ja - odparłam. - Jestem egoistyczną pracocholiczką, która ma w dupie uczucia innych, bo jej praca jest najważniejsza.
-Nieprawda. - Louise podeszła do mnie. - Może i byłaś taka, ale zmieniłaś się. Chodzi o twoją siostrę, prawda?
Kiwnęłam głową.
-Jestem pewna, że wróci do domu prędzej czy później. - Dziewczyna uśmiechnęła się. - Będzie cała i zdrowa, w jednym kawałku.
-Jak możesz być tego taka pewna? Wszystko jest możliwe...
-Moja intuicja mi tak podpowiada. Bądź dobrej myśli.
-Postaram się.
Louise uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno. Przez krótki czas siedziałyśmy w ciszy. Ona głaskała mnie po głowie, a ja starałam się nie rozpłakać. Czułam się jak dziecko, które zraniło się i stara się pokazać, że jest silne.
-Pomogę ci z pracą - powiedziała nagla blondynka. - Jeśli razem się za to weźmiemy szybciej się z tym uporasz.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się i pierwszy raz od kilku miesięcy pomyślałam, że może wszystko się jakoś ułoży... Błąd - że NAPEWNO się wszystko ułoży.
~Ross~
-Oj wiecie, że on potrafi tak zrobić! Lubi się zabawić! Pewnie pojechał gdzieś na motorze, żeby odpocząć od tego wszystkiego, a wy niepotrzebnie się martwicie - wtrąciłem się do rozmowy.
Miałem dosyć. Rocky już raz pojechał na miesiąc na hawaje. Było tak samo jak teraz - nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje, gdzie jest i czy żyje. Wrócił opalony i z ledwie jednym zadrapaniem, bo gamoń się wywrócił i otarł się kamień. Nie mówię, że się nie martwiłem! Ale no ludzie, byłem dobrej myśli, a oni od razu pisali jakieś czarne scenariusze.
-Ross jak możesz? - Delly spojrzała na mnie zaskoczona. - A jak mu się coś stało? Ktoś go porwał?
-Jakby go porwali to jestem pewien, że szybko by go nam zwrócili...
-Ross! - skarcił mnie Riker. - Przestań!
-A bo to pierwszy raz jest taka sytuacja? - spytałem. - Błagam was... Przestańcie.
-Okay, to nie jest pierwszy raz kiedy gdzieś wybył i nie wiemy gdzie - przyznał mi rację Ellington. - Ale pierwszy raz trwa to tak długo.
-Rzeczywiście trwa to trochę, ale może się świetnie bawi? Z hawai wrócił jak mu się atrakcje skończyły
-Popieram Rossa, mam dość już ciągłych rozmyślań o tym, czy czasem nie stało się mu coś złego - poparł mnie Ryland. - W sumie nie dziwię się Rocky'emu, bo zauważacie go tylko wtedy, gdy trzeba napisać nową piosenkę, a tak to zachowujecie się jakby go nie było. Tylko ja, Ross i Ell cały czas spędzamy z nim czas. Ogarnęlibyście się trochę!
-Fakt - przyznała Rydel, - Riker, oni mają rację.
-Chyba mu skopę dupsko jak wróci - mruknął najstarszy. - Ja będę zwracał tak na niego uwagę aż mu zbrzydnę!
-Ej bez przemocy!
-A kto mówi o przemocy? Będzie moim młodszym braciszkiem, będę tak o niego dbał, że już nigdy nie ucieknie żeby zwrócić na siebie uwagę.
-Prędzej ucieknie od ciebie - zaśmiał się Ryland
Zaśmiałem się. W środku byłem zestresowany i zły. Laura też zniknęła niedawno, nikt nie wiedział, co się z nią dzieje. Ponoć tak samo jak Rocky nieraz znikała. Byłem zły na siebie, bo bardziej martwiłem się o Lau niż o brata.
Cudo <3
OdpowiedzUsuńNieee mam siły by pisać jak cudowny, a zarazem groźny jest ten rozdział. Matko.. tyle krwii.... ale i tak cudeńko totalne. ;) Jeej jutro mój dzień. Naćpam się kakałkiem
OdpowiedzUsuńBez odbioru :*
Wow ... Na nic większego mnie nie stać, sorry xd
OdpowiedzUsuńZatkało totalnie :D To jest zaczepiste!
Do następnego ;3
Mam dosłownie dwie minutki i muszę się streszczać.
OdpowiedzUsuńRozdział był świetny. Przez ferie narobiłam sobie tyle zaległości, że ohoho.
Podoba mi się ta akcja z Laurą, która jednak nie ukazuje się suką bez uczuć. Bez obrazy.
Jakie słownictwo. Demoralizuję się.
Będę czekać niecierpliwie na rozdział i tym razem mam nadzieję, że będę miała czas skomentować.
I..i...i...i nie wiedziałam, że w niedzielę jest dzień singla. Skoro nie obchodzę walentynek to może coś wykombinuję dzisiaj. :)
Pozdrawiam.
Boziu.... Ja tyle przegapiłam. Weź ty mi daj plaskacza. Ale kurde felek, jak to tak...? Matulo, jestem zdezorientowana, ale uszczęśliwiona jesli można tak powiedzieć.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie next?No kiedy?
OdpowiedzUsuńBo się bardzo niecierpliwie!
Genialny rozdział :D
Jak chcesz wpadnij do mnie
lau-and-ross-love.blogspot.com