poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 1

*Chris*

Stojąc przed drzwiami, wciąż słyszeliśmy pomruki i warknięcia Brooke'a. Pewnie młody zmaga się nadal ze stanikiem.
-Chris! Lau! Ktokolwiek! - Do naszych uszu dotarł krzyk przyjaciela.. - Ten stanik jest jak sejf!
Zaśmiałem się pod nosem, szybko poinfromowałem dziewczyny, że ja tam wejdę i po chwili znów pojawiłem się w mieszkaniu Smith'a. Chłopak chciał już rozciąć bieliznę tej swojej koleżanki, ona natomiast znudzona paliła papierosa pisząc z kimś SMSy. Powolnym krokiem zbliżyłem sie do panienki i przyjaciela. Spojrzeli się na mnie. Dziwka przygryzła dolną wargę na mój widok. Uśmiechnąłem się przebiegle i rozpiąłem biustonosz, który potem jednym ruchem zdjąłem. Kurwa! Ona puściła mi wtedy oczko!
-Trzy razy na nie - powiedziały wspólnie dziewczyny, które weszły do pomieszczenia. - Pani podziękujemy.
-Też dorzucam swój głos - zaprotestowałem, a ta znajoma Brooke'a zaczęła ręką podnośić moją koszulkę. Wzdrygnąłem się obrzydzony. - Także jestem na NIE.
Moja siostra zaśmiała się podając panience jakieś prześcieradło i wypychając ją za drzwi. Brooke naburmuszony klapnął na kanapie, gdy tylko wróciła moja siostra wycelował w nią kapciem. Ona tylka wyciągnęła rękę i złapała lecące "ostrze".
-Poćwicz siłę rzutu i lepiej przemyślaj swój atak - odparła. - Lepiej rzucić wazonem albo szklanką.
-Dobrze następnym razem wyceluję w ciebie wazonem.
-Ale pamietaj jedną rzecz. - Victoria nachyliła się nad brunetem. - We mnie nikt nie trafił.
-Jesteś zbyt pewna siebie - oznajmiła Laura. - Możemy dostać taką robotę, gdzie ta pewność będzie twoim gwoździem do trumny.
-Może. - Rudowłosa wzruszyła ramionami. - Przyznaj jednak, że gdybym nie była tak pewna to już dawno wszyscy bylibyśmy zimnymi, sztywnymi trupami.
Laura i Charlie przytaknęły dziewczynie. Brunetka wyszeptała młodemu coś na ucho, po czym on wstał i ruszył do kuchni. Wrócił do nas z mocną whisky i pięcioma szklankami. Rozdał każdemu szklane naczynie.
-No chyba sobie ze mnie jaja robisz. - wrzasnęła Marano i uśmiechając się cisnęła szklanką w ścianę.Wzięła do ręki całą butelkę. Polała nam. Wznieśliśmy toast. - Za naszą bandą! - oznajmiła Lau, po czym z gwinta wypiła porządne dwa łyki.
-Wszystko git, mała? - odezwała się Charlie.
-Jasne! A co? - odpowiedziała brunetka biorąc kolejny łyk.
-Nigdy nie piłaś z butelki, co lepsze nie pozwalałaś nikomu pić z gwinta - wtrąciła Vicky.
-Czasami mozna! - krzyknęła po czym dopiła do dna. - Komu w drogę temu czas!
Patrzyliśmy zszokowani na oddalającą się sylwetkę naszej przyjaciółki. W sumie to bardzo chwiejnie oddalającą się sylwetkę... Słyszeliśmy jeszcze jej wrzaski na klatce schodowej, a potem przez okno mogliśmy zobaczyć jej popisy taneczne. Nie ma to jak skakać po samochodach.
-Nie powinniśmy jej odprowadzić? - spytałem, patrząc przez okno i widząc jak nasza dzisiejsza alkoholiczka całuje jakąś staruszkę w policzek.
-Prowadziła samochód z zawiązanymi oczami i w kajdankach, to nie trafi do domu po pijaku? - Brooke odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
Odszedłem od parapetu i usiadłem na fotelu obok siostry. Ona natomiast celowała nożykami w tarczę zawieszoną na ścianie. Charlie pomagała Brooke'owi sprzątać roztrzaskaną szklankę oraz nasze naczynia. Butelkę po whisky włożyli do szafki, gdzie mieliśmy już naszą małą kolekcję. Zaśmiałem się na widok różowowłosej, która próbowała przekonać przyjaciela do wyrzucenia tego niepotrzebnego szkła do śmieci. Wiadomo było, że chłopak nie ulegnie i swoje cudeńka będzie bronił do ostatnich sił. Charlie poddała się i klapnęła na kanapie. Starała się włączyć telewizor. Niestety zacinał. Zdenerwowana rzuciła kapciem w odbiornik, a gdy nawet to nie podziałało podeszła do urządzenia i otwartą dłonią uderzyła to badziewie.
Usiadła spokojniesza, gdy wreszcie na ekranie pojawił się normalny obraz. Jednak co chwilę były jakieś zakłócenia.
-Brooke - zaczęła Charlie, kiedy chłopak wrócił z kuchni. - Czemu nie kupisz porządniejszego sprzętu za forsę ze zleceń?
-Bo ten telewizor ma uczucia.
-A ty jesteś sentymentalny - prychnęła Victoria. - W końcu wszyscy wiemy, że nie wyrzucisz tego śmiecia, bo kupiłeś go za kasę z pierwszej misji.  - Spojrzała wymownie na chłopaka.
-No dobrze jestem sentymentalny
Rudowłosa szykowała się do kolejnego rzutu, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi, przez co nie skupiła się dostatecznie i nie trafiła nawet w krawędź tarczy. Zdenerwowana wycelowała w drzwi wejściowe.
-Fuck - zaklnęła pod nosem. - Zabije gnoja, który raczył mi przeszkodzić - wycedziła, po czym zerwała się z miejsca i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi.

*Vanessa*

Wreszcie odpocznę w domu. Położę się na sofie, zjem lody, obejrzę telewizję, a potem wsłucham się w głębię cudownej ciszy. Potrzebowałam spokoju. Od tygodnia łeb mnie napierdalał od hałasów, które były w biurze. Sterta papierów, którą widziałam codziennie na biurku przyprawiała mnie już o mdłości. Dodatkowo widok monitora od komputera natychmiast wywoływał u mnie cholerny ból głowy i oczu. Pod koniec pracy miałam wrażenie, że straciłam wzrok, bo wszystko mi się rozmazywało. Stanęłam przed drzwiami mojego cudowenygo domu. Sprawdziłam kieszenie w poszukiwaniu kluczy. Przeszukałam torbę. Damn! Nie ma... Pewnie zapomniałam wziąść je z komody, gdy wychodziłam. Zapukałam i drydnęłam dzwonkiem, na wypadek gdyby Lau siedziała na górze. Nic - zero odezwu. Ponowiłam swój czyn jeszcze chyba dziesięć razy.
-Laura! Ty młoda szujo otwieraj, bo inaczej ogolę cię na łyso! - wydarłam się, jakby mało było nadużywania mojego głosu w pracy. - Wredna małpo otwórz to cholerstwo! Obiecuję, że zakopę cię żywcem w ogródku jeśli za pięć sekund te drzwi nie będą otwarte!
Walnęłam jeszcze pięć razy pięścią w te pieprzone zamknięte drewno. Zdenerwowana oparłam się o drzwi i obejrzałam się dookoła. Na przeciwko na chodniku stała staruszka, patrzyła na mnie wystraszona. Miałam wrażenie, że drży ze strachu, a oczy jej z orbit wylecą.
-Dzień dobry, pani Stone - powiedziałam miło drapiąc się ręką po karku. Sekretarka szefa - jeszcze tego mi brakuje. Starając się nie zwracać uwagi na moją współpracownicę znów uderzyłam w drzwi oraz ponowiłam swoje groźby. Teraz młoda mi otworzyła.
-No siema! A już myślałam, że nocujesz w tym swoim zakichanym biurze - wybełkotała moja siostra, a pani Stone dalej stała na chodniku. Chyba moje groźby staną się kiedyś realne. Ręką zakryłam Laurze usta i wciągnęłam ją do domu, mówiąc przy tym "Przepraszam" do sekretarki, która nadal stała na chodniku.
-Laura! Co ty ze sobą zrobiłaś?! Ośmieszyłaś mnie przed prawą ręką mojego szefa! - wrzeszczałam na siostrę.
-Tylko ten twój szef jest najważnejszy! Ten szef, to twoje zasrane biuro i współpracownicy! Jeszcze papiery! Dom traktujesz jak hotel, a mnie masz w dupie!
-Młoda damo... To ty traktujesz mnie jak powietrze. Nie wiesz, że to dla ciebie się tak zapracowywuje? Moja psychika jest w strzępach... Nie wiesz co przeżywam
-Ty nawet nie wiesz co ja robię! Nie interesuje cię to! Nie.Znasz.Mnie.
-Jesteś moją siostrą... Jak możesz tak mówić?! Chyba nie widzisz tego, że wychodze budząc Cię i wracam, gdy śpisz! Więc nawet jeśli bym chciała z tobą porozmawiać to nie mam kiedy!
-A nie masz czegoś takiego jak urlop?!
-Ty też późno przychodzisz! W niedzielę, gdy mam wolne zostawiasz mnie samą w domu!
-Daj mi spokój! Lepiej zrzucić to na moje wyjścia! W niedzielę też wychodzisz do jakiejś dodatkowej pracy i wiesz co?!
-Co?!
-Wypchaj się tą swoją pracą! Mam cię w dupie! To wszystko mam w dupie! - wrzasnęła moja siostra po czym wyszła z domu trzaskając drzwiami. Zsunęłam się po scianiei ukryłam twarz w dłoniach. Po policzkach poleciały pierwsze łzy. Czy ona ma rację? Naprawdę nie poświęcam jej nawet sekundy? Podniosłam się trochę opanowana, by powolnym krokiem skierować się w stronę łazienki. Oparłam się dłońmi o zlew i spojrzałam w lustro. Rozmazany makijaż był najbardziej widoczny na mojej twarzy. Wierzchem dłoni przejechałam pod okiem i po policzku, czym delikatnie pozbyłam się czarnego tuszu. Jednak znów łzy pojawiły się w oczach. Zacisnęłam usta i zamknęłam powieki. Mimo to słone krople i tak spłynęły w dół.


*Vicky*

Mocnym pociągnięciem otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się wtedy pusta klatka schodowa.
 -Kuźwa, ktoś sobie chyba jaja robi! - wrzasnęłam, po czym obejrzałam się dookoła. Chciałam wykonać parę kroków, by sprawdzić czy ktoś jest na schodach. Jednak po pierwszym ruchu poczułam coś pod nogami. Moje spojrzenie powędrowało w dół. Na wycieraczce leżała koperta. Wywróciłam oczami i wzięłam ją w dłoń. Uśmiechnęłam się, po czym po zamknięciu drzwi ruszyłam do bandy. Rzuciłam kopertę na stół i wyjęłam mały nożyk z buta. Rozcięłam papier, wyjmując przy tym dwie białe zapisane komputerowo kartki. Wczytałam się spokojnie w treści wiadomości.
-Łajdaki zlecenie czeka - zaśmiałam się. - Trzeba powiadomić Lau, bo zaczynamy natychmiast.
-Zaraz podjadę pod blok autem - odezwał się Chris, wstając z miejsca.
-A nie lepiej na motorach? - jęknęła Charlie, pokazując swoje niezadowolenie.
-Musimy się chwilowo wtopić w otoczenie - odparłam spokojnie i rzuciłam kartki na ławę, by przeczytali ,co mamy zrobić.
-Czyli z naszych ulubionych ciuchów i motorów nici - mruknął Brooke, drapiąc się w kark.
Mój brat wyszedł z mieszkania by podjechać samochodem. My wyciągnęłyśmy jakieś ubrania ze specjalnej szuflady, którą miałyśmy zagospodarowaną u naszego przyjaciela w mieszkaniu. Charlie popędziła do łazienki przebrać się delikatnie zmieniając styl ubioru. Ściągnęła glany, po czym wcisnęła na swoje stopy jakieś mało toporne botki. Skórzaną kurtkę zamieniła na jeansową. Tak małe zmiany, a wystarczyły by wyglądała bardziej przyjaźnie. Ja natomiast wcisnęłam się w czarną tunikę, szare rajstopy i czerwony sweterek. Mimo iż tunika miała bordowy napis "hell" nie było we mnie widać ani odrobiny buntowniczki. Brooke i Chris nie musieli nic zmieniać. Wpakowałam tylko do torby jakieś bardziej wyzywające ubrania - tak na wszelki wypadek. Wepchnęliśmy się do auta Chris'a.
-No to jedziemy po Laurę - powiedział kierowca i wyruszył pod dom Marano.
Każdy dziwnie się czuł jadąc samochodem, który nie przekracza 110km/h. Najgorzej miał Christopher, który musiał panować nad tym, by nie naciskać zbyt mocno pedału gazu. Minęło chyba dwadzieścia minut, jak dla mnie dwadzieścia godzin, gdy zatrzymaliśmy się pod posiadłością naszej przyjaciółki. Z auta wyszedł mój brat, po czym skierował się do drzwi wejściowych i zapukał dwa razy. W progu pojawiła się sylwetka czarnowłosej dziewczyny, która pytającym wzrokiem błądziła po brunecie. 
-W czym mogę pomóc? - spytała po chwili.
-Jest może Laura? - Chris odpowiedział dziewczynie pytaniem na pytanie.
-Moja siostra wyszła i nie wiem kiedy wróci - powiedziała niepewnie siostra Lau. Brunetka kiedyś o niej wspominała.. Chyba Vanessa..
-A wiesz może, gdzie poszła?
-Niestety nie jest mi to wiadome. - Czarnowłosa zaczęła owijać kosmyk włosów na palcu.
-To...Dzięki i do zobaczenia kiedyś. - Mój brat skinął głową i uśmiechnął się promiennie do Vanessy, która po odwzajemnieniu uśmiechu weszła do domu, zamykając drzwi. 
Chris wrócił do nas i po chwili narady postanowiliśmy, że tą misję musimy wykonać bez młodej Marano. Pojechaliśmy do wskazanego miejsca. Cały czas wpatrywałam się w dwa zdjęcia, które były zamieszczone w kopercie. Pomyśleć, że za niedługo będę oglądać te gęby na żywo. 

***

-Przebrana? Gotowa? - spytała się mnie Charlie.
-Przebrana, a gotowa jestem zawsze - odpowiedziałam z uśmiechem, poprawiając nóż w podwiązce. 
-To dobrze - odparł Brooke, słysząc moją odpowiedź. - Będziemy cię osłaniać, ale pamiętaj...
-Najpierw PAPIERY - przerwał mu Chris. - Potem dopiero możesz sie zabawić.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Pistolet był na swoim miejscu, noże też w porządku, więc mogłam zaczynać. Kokietującym krokiem weszłam do klubu. Od razu ujrzałam dwie mordy, w które wlepiałam swe ślepia podczas jazdy samochodem. Na żywo byli odrobinę bardziej przystojniejsi. Aż szkoda... Od razu zaczęłam grę. Już po piętnastu minutach byliśmy w wynajętym apartamencie. Muszę przyznać, że całowali całkiem dobrze. Rzuciłam ich na łóżko, po czym przywiązałam ich moimi wstążkami, którymi miałam obwiązane nogi. Powiedziałam szybko, że zaraz będę. Wychodząc z sypialni skierowałam sie do biura. Drzwi były zamknięte, ale w sumie mogłam się tego spodziewać. Wywarzyłam drzwi jednym kopnięciem i wbiłam do pomieszczenia. Potrzebne papierki leżały na wierzchu. Zaśmiałam się pod nosem. Tacy przemądrzali i pewni byli, że nikt nie wejdzie do biura? To wykiwała ich ruda dziewczyna. Wzięłam w rękę pistolet i wróciłam do moich kochasi. 
-Powiedzcie BYE! - mruknęłam i wymierzyłam dwa strzały. Wzięłam w ręce kartki i wróciłam do bandy. Machając im przed twarzą dokumentami. Mimo szybkiej sprawy została jeszcze jedna rzecz do załatwienia.